Przyznam, że jestem poruszony ostatnimi wpisami FYMa, które - prawie - wstrząsnęły salonem. Jego diagnoza wszystkiego co ma związek ze Smoleńskiem jest "nie z tej ziemi".
Po śmierci Petelickiego ( pamiętając te wszystkie niewyjaśnione "samobójstwa" i zabójstwa ), przeszła mi przez głowę kilka razy myśl, że środowisku które bada wnikliwie kontekst Smoleńska II, może również coś grozić. Myślałem o FYMie także w kontekście jego starannej pracy nad wyjaśnieniem kulis tej tragedii.
No i za kilka dni bomba. FYM pisze odjazdową diagnozę kontekstu smoleńskiego. Nie wiem czy ma rację czy też owo odjazdowe zakończenie - będące wychwalaniem POPiSu i hołdem mu - nie jest właśnie takim bezpiecznym zakończeniem twórczości. By uniknąć właśnie wizyty "smutnych panów". .
Nie uwierzę w to, że FYM nie bał się, że i jemu może coś grozić. Być może wybrał dekonspirację i ujawnienie się aby - w razie czego - pozostać konkretnym człowiekiem a nie bytem wirtualnym - FYMem. Wszak w obliczu licznych deklaracji osób publicznych o tym, że nie zamierzają popełniać samobójstwa ujawnienie się FYMa należy - wg mnie - odczytywać jako forma właśnie powiedzenia tego samego w przestrzeni publicznej. Gdyby mu się coś przytrafiło, zobaczylibyśmy tylko to, że FYM zniknął - zniknął jako bloger.. .
Teraz zaś, trudniem będzie go "zniknąć" gdy jest osobą znaną z imienia i nazwiska.
Co do zaś trafności diagnozy lub nietrafności, najbliższy czas pokaże co jest ziarnem a co plewami. Co mgłą a co rzeczywistością skrytą za tą mgłą.
Jedno jest pewne - robi się ciekawie i interesująco. A diagnoza FYMa - jak dla mnie - brzmi zbyt optymistycznie.. . Gdyby tak było jak napisał, byłbym szczęśliwy w tym nieszczęściu. Ale jakoś trudno w to uwierzyć.
p.s.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz