W poprzednim poście napisałem, że "drzwiami" przez które rodzi się cud jest świadomość własnej niemocy, niewystarczalności i małości wobec rzeczywistości z którą dane mi jest się zmierzyć.
Jednak Jezus w Ewangelli mówi w kontekście niewiary Tomasza, który musiał dotknąć ran Jezusa aby uwierzyć w Jego zmartwchpowstanie, że "błogosławieni którzy nie widzieli a uwierzyli..".
Ta wypowiedź Jezusa jest tak naprawdę zachętą do wypłynięcia na głębię wiary. A więc - w odniesieniu do Słów Jezusa - zaprzestania asekurowania się swoimi "prywatnymi mądrościami" na rzecz uwierzenia Jego słowom całym swoim sercem, całym swoim umysłem, całą swoją duszą i całym swoim życiem.
Dodaje jeszcze, słowo "Błogosławieni są właśnie Ci". A więc szczególnie mający prawo poczuć się własnością Boga oraz Jego dziećmi, spadkobiercami i partnerami.
Jednak to przez co musi przejść ten kto uwierzył, to koniczność oczyszczenia. Ten proces trwa poprzez wierność w przeciwnościach, poprzez wytrwałość w pokładaniu wiary Jemu, pomimo przeciwności i kłód pod nogi.
Opowiem pewną krótką historię która wydarzyła się niedawno.
Pewna instytucja starała się o dofinansowanie pewnego pomysłu, jak najbardziej pro publico bono, ale z uwagi na "przyznawanie środków po uważaniu", został ich projekt odsunięty.
Sprawa była omodlona, a jednak nie wypaliła. Modlący się w tej intencji byli trochę zawiedzeni, że Opatrzność jednak postąpiła "po swojemu". Ale modlili się nadal w tej intencji.
Po jakimś czasie okazało się, że jeden z beneficjentów ową pomoc realizował wbrew zasadom i została mu cofnięta dotacja. Wartość owej cofniętej dotacji przekierowano na inwestycję probulico bono. W dokładnie tej kwocie która była wnioskowana.. .
To właśnie klasyczny przykład poddania próbie wiary oraz wytrwałości tych, którzy mają być Błogosławionymi. Aby przez swoją wytrwałość byli zdolni do przyjęcia jeszcze większych darów i realizacji jeszcze większych dzieł.
Innymi słowy, nasza wytrwałość i ufność jest tymże, narzędziem którymi Bóg zsyła to "czego nie można kupić płacą kartą master card".
I właśnie w tym momencie - jak człowiek zda sobie z tego sprawę - jego nadzieja nabiera ogromnej mocy i staje się siłą której nie są w stanie zdusić największe przeciwności losu.
Ten stan świetnie opisał św.Franciszek z Asyżu, gdy mówił:
BÓG MÓJ - WSZYSTKO MOJE!
Właśnie dlatego mógł tak powiedzieć, gdyż poznał:
- dno swojej małości
- siłę ufności i wary w Bożą dobroć
- .. że Bóg nie może "przechodzić obojętnie" wobec człowieka który mu zaufał
I "to działa" zawsze i wszędzie. :-))) W tym sensie nadzieja zawieść nie może.
I "to działa" zawsze i wszędzie. :-))) W tym sensie nadzieja zawieść nie może.
Pozdrawiam.!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz