Szukam dziury przez którą widać wieczność... .

Dusza, to ulubiona kraina własnego ja. A miara zanurzenia w niej, to nic innego jak duchowość.. .

czwartek, 5 lipca 2012

Znamy się jak "łyse konie" od pierwszego wejrzenia.. .

Zapewne każdy z ludzi doświadcza pewnego zjawiska które daje się poznać w pewnych okolicznościach. A jest nią pewna nić porozumienia z drugim człowiekiem(pozytywny rezonans wspólnoty). Objawia się ona w różnych formach i postaciach. Np. w tym, że czasem spotyka się kogoś po raz pierwszy w życiu i po krótkim czasie ma się wrażenie jakby znało się go ładnych parę lat: wspólny język, wspólne klimaty, wspólna przestrzeń wartości i nić porozumienia.. .

Inną postacią owego rezonansu, który ujawnia się między ludźmi zachodzi w relacji dziecka i rodzica. Jest to wg mnie najbardziej metafizyczna i wyraźna jego forma. Proszę zauważyć, że relacja dziecka do rodzica to postawa afirmacji a nie nieufności i dopiero uczenia się "jego" obecności ( wymiarze wewnętrznym) bo zewnętrznym dorosły musi się nauczyć "instrukcji obsługi" niemowlaka.
Można zadać sobie pytanie, dlaczego niemowlak afirmuje rodzica.. , skoro nigdy go wcześniej nie widział i nikt innym mu o tym rodzicu nie „opowiadał..” ?

Doświadczenie spotkania noworodka z rodzicem to postawa afirmacji a nie uczenia się jej.
 Na poziomie Wiary i relacji z Bogiem jest podobnie. Człowiek duchowy po prostu afirmuje Boga jako swojego Ojca, sprzymierzeńca, obrońcę, przyjaciela, towarzysza życia.. . Nigdy go nie widząc, może o Nim usłyszeć ( jest w lepszej sytuacji niż niemowlak), a mimo to, żyjący w pozytywnym przeświadczeniu, że odwieczny Stwórca jest jego sprzymierzeńcem i dobry Ojcem.

Chcę więc powiedzieć, że ów rezonans pomiędzy ludźmi którzy są podobnego ducha zachodzi także pomiędzy Bogiem a człowiekiem. A może jest tak, że ten rezonans dobra jaki ma miejsce między ludźmi jest śladem obecności Boga?

Czym człowiek się karmi, tym emanuje. Czyste serce, dobre myśli, ciało - emanuje pięknem i naturalnością..  emanują Bogiem. Udziela się ono same, bezinteresownie i po porostu jest. Jak łagodny powiew świeżego chłodnego powietrza w gorące popołudnie.. .

Jeśli się spotka dwoje ludzi którzy w jakiś sposób są zafascynowani dobrem, od razu zacznie się pomiędzy nimi nić porozumienia i radości.. . Czym owa rzeczywistość jedności jest? Ewangelia mówi:
"Gdzie dwaj albo trzej zgromadzeni w imię Moje, tam Ja jestem pośród nich..". 

sobota, 30 czerwca 2012

Tajemnica Boga i Tajemnica Człowieka. .

Zwróć uwagę na to, jak Bóg przebywa w stworzeniach: żywiołom daje istnienie, roślinom - życie i rozwój, zwierzętom - czucie, a ludziom - rozum. W podobny sposób przebywa we mnie, ożywiając mnie, dając mi czucie i sprawiając, że mam władzę rozumowania. Ponadto czyni ze mnie świątynię, jestem bowiem stworzony na podobieństwo i obraz Jego Boskiego Majestat.

Św.Ignacy

czwartek, 28 czerwca 2012

Świadomość Tajemnicy, poddana próbie.. .

W poprzednim poście napisałem, że "drzwiami" przez które rodzi się cud jest świadomość własnej niemocy, niewystarczalności i małości wobec rzeczywistości z którą dane mi jest się zmierzyć.

Jednak Jezus w Ewangelli mówi w kontekście niewiary Tomasza, który musiał dotknąć ran Jezusa aby uwierzyć w Jego zmartwchpowstanie, że "błogosławieni którzy nie widzieli a uwierzyli..".

Ta wypowiedź Jezusa jest tak naprawdę zachętą do wypłynięcia na głębię wiary. A więc - w odniesieniu do Słów Jezusa - zaprzestania asekurowania się swoimi "prywatnymi mądrościami" na rzecz uwierzenia Jego słowom całym swoim sercem, całym swoim umysłem, całą swoją duszą i całym swoim życiem.
Dodaje jeszcze, słowo "Błogosławieni są właśnie Ci". A więc szczególnie mający prawo poczuć się własnością Boga oraz Jego dziećmi, spadkobiercami i partnerami.

Jednak to przez co musi przejść ten kto uwierzył, to koniczność oczyszczenia. Ten proces trwa poprzez wierność w przeciwnościach, poprzez wytrwałość w pokładaniu wiary Jemu, pomimo przeciwności i kłód pod nogi.

Opowiem pewną krótką historię która wydarzyła się niedawno.

Pewna instytucja starała się o dofinansowanie pewnego pomysłu, jak najbardziej pro publico bono, ale z uwagi na "przyznawanie środków po uważaniu", został ich projekt odsunięty.
Sprawa była omodlona, a jednak nie wypaliła. Modlący się w tej intencji byli trochę zawiedzeni, że Opatrzność jednak postąpiła "po swojemu". Ale modlili się nadal w tej intencji.

Po jakimś czasie okazało się, że jeden z beneficjentów ową pomoc realizował wbrew zasadom i została mu cofnięta dotacja. Wartość owej cofniętej dotacji przekierowano na inwestycję probulico bono. W dokładnie tej kwocie która była wnioskowana.. .

To właśnie klasyczny przykład poddania próbie wiary oraz wytrwałości tych, którzy mają być Błogosławionymi. Aby przez swoją wytrwałość byli zdolni do przyjęcia jeszcze większych darów i realizacji jeszcze większych dzieł.
Innymi słowy, nasza wytrwałość i ufność jest tymże, narzędziem którymi Bóg zsyła to "czego nie można kupić płacą kartą master card".

I właśnie w tym momencie - jak człowiek zda sobie z tego sprawę - jego nadzieja nabiera ogromnej mocy i staje się siłą której nie są w stanie zdusić największe przeciwności losu.

Ten stan świetnie opisał św.Franciszek z Asyżu, gdy mówił: 

BÓG MÓJ - WSZYSTKO MOJE! 

Właśnie dlatego mógł tak powiedzieć, gdyż poznał:
- dno swojej małości
- siłę ufności i wary w Bożą dobroć
- .. że Bóg nie może "przechodzić obojętnie" wobec człowieka który mu zaufał


I "to działa" zawsze i wszędzie. :-))) W tym sensie nadzieja zawieść nie może.

Pozdrawiam.! 




środa, 27 czerwca 2012

Nawet najzasobniejsza skarbonka ma dno.. .

Zapewne niejeden z katolików, zarówno tych praktykujących jak i tych niepraktykujacych zadawało sobie pytanie albo zadaje o to, dlaczego dziś nie dzieją się cuda. Choćby takie jak w czasach Jezusa czy Apostołów, które zostały opisane i zamknięte w opisach Księgi Pisma.

Jak byłem młodszy, też sobie zadawałem to pytanie by szukać odpowiedzi na to, czy Kościół to Kościół.. - znaczy ten Kościół opisany w Dziejach Apostolskich.

I tutaj zapewno mogą skoczyć mi do "gardła" Ci zawiedzeni Kościołem, skupieni na błędach i grzechach jego sług.. .

Ale ja o czym innym chcę pisać. 

Proszę zwrócić uwagę na tytuł obecnego wpisu ze szczególnym uwzględnieniem słowa "dno".

Kluczem do "zagarnięcia" cudów jako interwencji Boga jest świadomość owego dna. Nie chodzi tu bynajmniej o proste zdanie sobie sprawy z denka w worku, skarbonce, koncie w banku czy dna moralnego.. - chociaż w pewnym sensie tak.

Naprawdę z cudami jest tak, że może je otrzymać ten, co wie, ze sam jest pyłkiem i prochem.. . W  pokornym zawierzeniu płynącego ze świadomości słabości i niewystarczalności rodzą się cuda. Właśnie ta pokora i zawierzenie są przyczyną cudów - tak jak cięzkie czarne chmury zwiastują burze i pioruny.. .

Zatem cuda w zasięgu każdego wierzącego, bo wtedy pojawia się cud, gdy już sobie nie ufamy ale ufamy Jemu.. .

Św.Paweł mówi, chlubić się będę ze swoich słabości. Właśnie to zdanie dokonale mówi o odkryciu "dna" dzięki któremu może objawiać się we mnie moc Jego.. . Ilekroć niedomagam, łaska przychodzi z pomocą mojej słabości. A jeśli nie niedomagam, nie potrzebuję Jego łaski bo jestem samowystarczalny.

Więc kluczem do życia Bozego jest odkrycie, że jestem słaby pomimo mojej mocy. Bez Niego nic nie mogę uczynić, pomimo, że wydaje mi się, że wiele mogę.. .

Dzięki doświadczeniu swojej słabości i niewystarczalności mogę przyzywać Jego mocy.. .

Jezus mówił, że przyjdzie Duch który przekona świat o grzechu.. . To nic więcej ale tyle, że świat pozna, że bez Boga jest pyłem i prochem..  i potrzebuje Boga jak roślina światła.



poniedziałek, 25 czerwca 2012

Jak "widzę FYMa".. .

Przyznam, że jestem poruszony ostatnimi wpisami FYMa, które - prawie - wstrząsnęły salonem. Jego diagnoza wszystkiego co ma związek ze Smoleńskiem jest "nie z tej ziemi".

Po śmierci Petelickiego ( pamiętając te wszystkie niewyjaśnione "samobójstwa" i zabójstwa ), przeszła mi przez głowę kilka razy myśl, że środowisku które bada wnikliwie kontekst Smoleńska II, może również coś grozić. Myślałem o FYMie także w kontekście jego starannej pracy nad wyjaśnieniem kulis tej tragedii.

No i za kilka dni bomba. FYM pisze odjazdową diagnozę kontekstu smoleńskiego. Nie wiem czy ma rację czy też owo odjazdowe zakończenie - będące wychwalaniem POPiSu i hołdem mu - nie jest właśnie takim bezpiecznym zakończeniem twórczości. By uniknąć właśnie wizyty "smutnych panów". .

Nie uwierzę w to, że FYM nie bał się, że i jemu może coś grozić. Być może wybrał dekonspirację i ujawnienie się aby - w razie czego - pozostać konkretnym człowiekiem a nie bytem wirtualnym - FYMem. Wszak w obliczu licznych deklaracji osób publicznych o tym, że nie zamierzają popełniać samobójstwa ujawnienie się FYMa należy - wg mnie - odczytywać jako forma właśnie powiedzenia tego samego w przestrzeni publicznej. Gdyby mu się coś przytrafiło, zobaczylibyśmy tylko to, że FYM zniknął - zniknął jako bloger.. .

Teraz zaś, trudniem będzie go "zniknąć" gdy jest osobą znaną z imienia i nazwiska.

Co do zaś trafności diagnozy lub nietrafności, najbliższy czas pokaże co jest ziarnem a co plewami. Co mgłą a co rzeczywistością skrytą za tą mgłą.

Jedno jest pewne - robi się ciekawie i interesująco. A diagnoza FYMa - jak dla mnie - brzmi zbyt optymistycznie.. . Gdyby tak było jak napisał, byłbym szczęśliwy w tym nieszczęściu. Ale jakoś trudno w to uwierzyć.

p.s.




niedziela, 24 czerwca 2012

Tożsamość jako Tajemnica - rzecz o duchowości człowieka.

Duchowość to pojęcie wieloznaczne i rzecz bardzo osobista. Jest ni mniej ni więcej filtrem za pomocą którego odkodowuję rzeczywistość. 

Np. patrzę na 12 róż które otrzymałem wczoraj od studentów. Każda z nich, została dana ze słowem przez każdego z nich. Jednak to niezwykłe róże, gdyż są jak zakodowana informacja w kwiatowej roślinie.. .

A więc duchowość owych kwiatów jest dostrzegalna wtedy, gdy odkryłem ich nową tożsamość. One nie są tylko kwiatami ale czymś innym - mimo, że są nadal ( fizycznie ) kwiatami. Jednak stały się dla mnie czymś innym w momencie gdy zostały mi dane w konkretnym kontekście.. . Czyli otrzymały jakby nową tożsamość. Nową, pomimo że są nadal tylko kwiatami w wymiarze zewnętrznym.

Podobnie jest z człowiekiem. Powie ktoś, "człowiek duchowy". Ale czy on zewnętrznie będzie się różnić od człowieka nieduchowego? Ba! Zewnętrznie może być postrzegany jako jedno z żyjątek w całej przyrodzie zamieszkującej ziemię.. .

Należałoby więc sobie zadać pytanie co świadczy o tym, że człowiek jest duchową istotą i kiedy się takim staje.

Odpowiedź wg mnie twki w odkrywaniu swojej tożsamości. Tak jak wspomniane wcześniej kwiaty otrzymały nową tożsamość w moim rozumieniu, tak też doświadczenie siebie skłania do zadania sobie pytanie: Kim jestem?

To pytanie pojawia się jako wniosek wyciągnięty na podstawie tego, że doświadczając siebie, odkrywam, że jestem inny. 
Inny niż zwierzęta, przyroda, również jestem inny niż człowiek obok mnie. Stanowię odzdzielną istotę z właściwym sobie światem przeżyć, sposobu postrzegania rzeczywistości jak i z doświadczeniem pewnego rodzaju samotności wewnętrznej.

To wszystko skłania mnie do zadania sobie pytania, kim jestem - skoro jestem inny niż to, co widzę wokół siebie?

To pytanie, jest pytaniem o moją tożsamość. Wiedza o tym, że jestem człowiekiem jest tylko wskazówką i pomocą w poszukiwaniach odpowiedzi.

W tym momencie już jesteśmy w ogrodzie duchowości - nawet nie zdając sobie z tego sprawy. A to dlatego, że wiedząc o sobie bardzo wiele dzięki nauce, dochodzimy do wniosku, że to nie cała odpowiedź na nurtujące pytanie. I jest to odpowiedź nienajwazniejsza.. .

Czym więc jest doświadczenie duchowości i kiedy się ono zaczyna? Ano w momencie, gdy dochodzimy do wniosku, że jesteśmy tajemnicą nawet wobec samego siebie. Tajemnicą którą muszę odkodować i rozpoznać. Tak jak tajemnicą w odniesieniu do wspomnianych kwiatów jest treść jaką dla mnie uosabiają.

A zatem duchowość to świadomość tożsamości którą w sobie noszę ale stanowiącej dla mnie tajemnicę.

Gdzieś w necie wyczytałem, że duchowość człowieka objawia się w doświadczeniu w sobie "czegoś" co jest. Ale "to coś", nie jest na pewno pustką.. .

p.s.
Mam nadzieję, że nowa szata graficzna jest bardziej przyjazna do czytania.


środa, 20 czerwca 2012

Ważny adres pod jaki "ślesz" swoją modlitwę.. .

Po kilku wpisach bieżących zanurzamy się w krainę duchowości.

Jako, że mój syn ma wpisaną w grafik służbę( ministrancką) w poniedziałek i wtorek rano - ja również razem z nim uczestniczę w te dni we Mszy św. Zatem przy okazji-niejako uduchawiam się głębiej.. .

Dziś było bardzo interesujące czytanie o okolicznościach odejścia do nieba proroka Eliasza, któremu do samego końca towarzyszył jego uczeń, a późniejszy prorok Elizeusz.


Prorok Eliasz to, niezwykła postać bo jego życie to nieustanne pasmo niebezpieczeństw związanych z nastawaniem na jego życie króla Achaba.
Był w wielu beznadziejnych sytuacjach, gdyż ogłaszając kilka razy niezbyt optymistyczne diagnozy sytuacji ówczesnemu królowi naraził się na śmierć. A ponieważ jego diagnozy się sprawdziły, krnąbrny król odpowiedzialnością za to obciążył Eliasza i wysłał za nim "list gończy".
Ten więc schronił się w góry, był żywiony przez kruki, itd, itp.. , przeszedł wiele ale Opatrzność Boża go prowadziła w sposób cudowny. - warto prześledzić jego historię.. .
Warte wspomnienia jest też fakt, przebywania u biednej kobiety która przyjęła proroka dzieląc się z nim ostatkiem jedzenia.. . Jednak ów ostatek "baryłka oliwy i mąki" nie wyczerpała się, i co rano były tyle. Nie umarli wiec z głodu - mimo, że w całym mieście panował głód.

Dzisiejsze czytanie:

Kiedy Pan miał wśród wichru unieść Eliasza do nieba, szedł Eliasz z Elizeuszem z Gilgal. Wtedy rzekł Eliasz do niego: Zostańże tutaj, bo Pan posłał mnie aż do Jordanu. Elizeusz zaś odpowiedział: Na życie Pana i na twoje życie: nie opuszczę cię! I szli dalej razem. A pięćdziesiąt osób z uczniów proroków poszło i stanęło z przeciwka, z dala, podczas gdy oni obydwaj przystanęli nad Jordanem. Wtedy Eliasz zdjął swój płaszcz, zwinął go i uderzył wody, tak iż się rozdzieliły w obydwie strony. A oni we dwóch przeszli po suchym łożysku. Kiedy zaś przeszli, rzekł Eliasz do Elizeusza: Żądaj, co mam ci uczynić, zanim wzięty będę od ciebie. Elizeusz zaś powiedział: Niechby - proszę - dwie części twego ducha przeszły na mnie! On zaś odrzekł: Trudnej rzeczy zażądałeś. Jeżeli mnie ujrzysz, jak wzięty będę od ciebie, spełni się twoje życzenie; jeśli zaś nie ujrzysz, nie spełni się. Podczas gdy oni szli i rozmawiali, oto zjawił się wóz ognisty wraz z rumakami ognistymi i rozdzielił obydwóch: a Eliasz wśród wichru wstąpił do niebios. Elizeusz zaś patrzał i wołał: Ojcze mój! Ojcze mój! Rydwanie Izraela i jego jeźdźcze. I już go więcej nie ujrzał. Ująwszy następnie szaty swoje, Elizeusz rozdarł je na dwie części i podniósł płaszcz Eliasza, który spadł z góry od niego. Wrócił i stanął nad brzegiem Jordanu. I wziął płaszcz Eliasza, który spadł z góry od niego, uderzył wody, lecz one się nie rozdzieliły. Wtedy rzekł: Gdzie jest Pan, Bóg Eliasza? I uderzył wody, a one rozdzieliły się w obydwie strony. Elizeusz zaś przeszedł środkiem.


Moją uwagę przykuł fragment podkreślony, gdy za pierwszym razem "płaszcz nie zadziałał". Dopiero gdy skierował swoją prośbę konkretnie, do Boga Eliasza.. . Wtedy "płaszcz zadziałał".

Dla mnie osobiście ta sytuacja jest zachętą do modlitwy świadomej, ale nie do jakiegoś "anonimowego Boga", którego czasem nosi się obraz w umyśle,  o którym uczono mnie na katechezie.. .
Ale tenże obraz Boga, należy odkodować przez pryzmat jego świętych, którzy mieli u niego szczególne względy.. . Opiekował się nimi - tak jak Eliaszem. ..


Czasem tarapaty są okazją do rozbłysku zwycięstwa.. . Dlatego też, wierząc Bogu nie należy popadać w pesymizm ale trzeba być wierny w zaufaniu Panu do końca. Bo On zawsze ma ostatnie słowo.


Bądźcie odważni, ufający Panu!

Jakże jest wielka dobroć Twoja, Panie,
którą zachowałeś dla bogobojnych.
Okazujesz ją tym, którzy uciekają się do Ciebie
na oczach ludzi.

Osłaniasz ich Twoją obecnością
od spisku mężów,
ukrywasz ich w swoim namiocie
przed swarliwym językiem.

Miłujcie Pana wszyscy,
którzy Go czcicie
Pan chroni wiernych,
a pysznym z nawiązką odpłaca.

(J 14,23)
Jeśli Mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i do niego przyjdziemy.


wtorek, 19 czerwca 2012

Niespełna dwie kadencje i tyle zgonów...?

Przypomnijmy, zaczęło się od mega długiego expose które było inauguracją nowej jakości w polityce, streszczającej się w określeniu: "polityka miłości.. ".

Po półtorej kadencji możemy już podsumować ów dorobek. A jest on, niezwykle imponujący. Niespełna dwie kadencje a tyle zgonów i samobójstw, że nawet czas wojny nie mógłby się poszczycić takim żniwem. A dlatego, że nawet w czasie wojny najważniejsi urzędnicy Państwowi zdołali często uciec, by zachować ciągłość Państwa, zamiast dać się zabić okupantowi.. .

Prezydent Kaczorowski dał radę ujść przed okupantem do Londynu. Jednak wrócił na "łono polityki miłości" i pożegnał się z życiem wraz z wieloma "towarzyszami broni".. .

warstwie politycznej a więc skali makro, USA - sojusznik, który wspierał nas jeszcze wtedy gdy byliśmy w strefie Układu Warszawskiego został ogłoszony przez rzecznika rządu obcym mocarstwem.. .
Wnioski chyba zbyteczne.

p.s.
Czas przerwać tę "erę miłości", a ludzie pokochają życie.. .

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Nieoczekiwane "samobójstwa".. i przyszłość Polski.

Wziąwszy kontekst polityczny w jakim żyjemy obecnie - mam na myśli 10.04.2010 oraz poprzedzający go Mirosławiec, dochodzę niestety do smutnych wniosków.

Można rzec, że za kadencji obecnego środowiska politycznego usunięto w naszych siłach zbrojnych - jeśli nie wszystkich, to zdecydowaną większość dowódców którzy reprezentowali nasz kraj w obronnej integracji Polski z NATOwskim systemem obronnym.

Co gorsza, owe "czystki" są prowadzone nadal( śmierć gen.Petelickiego) jakby w naszym kraju dokonywał się cichy przewrót polityczny. A mianowicie przejęcie kontroli nad Polską przez środowiska, które z systemem NATO nie mają zbyt wiele pozytywnego wspólnego.

Co ciekawe, stosunek do NATO - ale nie ten deklarowany - ale ten rzeczywisty jest kuriozalny. Przywołajmy przypadek gdy zdymisjonowano prokuratora który zabiegał o wsparcie śledztwa wyjaśniającego tragedię na Sewiernym oraz nazwano USA, obcym mocarstwem podczas oficjalnej konferencji prasowej rzecznika rządu.

Można być pewnym na 100%, że dokonuje się za naszymi plecami jakaś zmiana układu sił w Polsce. Że dokonnuje się dramatycznej czystki, i to metodami wojennymi. Skoro "czyści się" nasz kraj z autorytetów NATOwskich, można snuć najczarniejsze scenariusze komu w ten sposób robi się miejsce i stwarza przestrzeń do działania.

Obawiam się, że nasz kraj staje się w pełni rozumianą, kontrolowaną przez Rosję strefą wpływów. A stosunek do NATO jest konieczną przesłanką aby mieć "certyfikat" na pełnienie stanowisk związanych z obronnością w naszym kraju. I nie chodzi tu wcale o stosunek pozytywny ale taki, jak wobec obcego mocarstwa.

Tajemniczy zgon gen.Petelickiego jest również "pokazówką" dla innych - posiadających wiedzę niebezpieczną, aby siedzieli cicho.

Być może pikanterii dodaje fakt, że już od dłuższego czasu wiadomo, że wersja MAK i Millera przebiegu katastrofy jest nieprawdziwa. A przecież nienadaremnie ktoś zadbał i neutralizcję tego środowiska, aby łatwo oddać profity które dzięki temu "wypadkowi" zyskał.

Obawiam się, że zawalczono o ogromna stawkę likwidując prezydenta i cały sztab generalny WP. Natomiast owa likwidacja trwa nadal, gdyż widocznie są jeszcze  nie można zrealizować planu w 100%.

Czy nasze Państwo będzie suwerenne? Czy nasze Państwo jest już poza kontrolą społeczną? Czy nasze Państwo jest jeszcze suwerenne?

Na te pytania należy sobie odpowiedzieć po raz kolejny w nowych czasach. Bo zdaje się, że niewiele wiemy o naszym państwie rządzonym przy kontroli medialnej przez "polityków miłości".

Zdaje się, że Ci którym nie podoba się nowy porządek muszą się obawiać "niespodziewanych samobójstw" albo siedzieć cicho i akceptować każdy rozwój wypadków który czeka nasz kraj w krótkiej i dalszej przyszłości.. .




sobota, 16 czerwca 2012

Gdy miał 11 lat, jego ojciec dźgnął nożem matkę.. .


Szokujący tytuł. Ale to historia prawdziwa a dotyczy kapitana obecnej reprezentacji Polski – Jakuba Błaszczykowskiego.

Chłopak z bardzo trudnym doświadczeniem życiowym podźwignął się i odnalazł swoją ścieżkę.. .

Każdą bramkę dedykuje swojej mamie. Każdy sukces, jaki osiąga, oddaje jej i wie o tym, że ona gdzieś tam z góry patrzy na niego. Dlatego robi wszystko, aby była z niego dumna. Stara się być dobrym człowiekiem i przykładem dla innych. Dowodem na to, że mimo przeciwności i trudności jakie spotyka się na swojej drodze, czasami nawet tragedii, trzeba iść dalej i walczyć o swoje życie, o to, aby być dobrą osobą.

Rozumiem, że wiara może być dla kogoś sprawą indywidualną, aczkolwiek dla mnie osobiście jest bardzo ważną rzeczą. Myślę, że każdy z nas w momencie, w którym jest ciężko, kiedy są problemy i nie można już liczyć na lekarzy, na inne rzeczy, wtedy zaczyna się odwoływać do wiary, wtedy są te momenty, kiedy prosi się Jezusa, Boga aby dał zdrowie, nie zawsze pamiętając o tym na co dzień. Dlatego ja osobiście z dużą wiarą na co dzień i z dużym przekonaniem o tym, że Chrystus pomaga w życiu codziennym, staram się w pewnym sensie namawiać ludzi do tego aby nie zapominali o tym, co jest dla nas najważniejsze, czyli wiara i modlitwa.”(Jakub Błaszczykowski, wypowiedź dla portalu www.mt1033.pl, akcja Nie wstydzę się Jezusa).
Kuba Błaszczykowski w wywiadzie portalu www.mt1033.pl, akcja Nie wstydzę się Jezusa.

Powiem szczerze, że obraz piłkarzy budowany przez media jest niezbyt korzystny dla nich. Przedstawia się ich w roli tzw. celebrytów, mówi się o nich szczególnie głośno przy okazji jakiś skandali czy ekscesów - vide popisy Radosława Majdana & Doda.

Przy bliższym poznaniu - jak widać - okazuje się, że Ci chłopcy z boiska z topowych drużyn( ten z Dortmundu ) mają takie życie jak my albo mieli je jeszcze bardziej trudne i nie do uniesienia. Tak samo jak i my muszą się zmagać z trudem dźwigania własnych słabości oraz tego, co w przeszłości odbiło bolesne piętno.

Jednak ich sukces, wiara i ciężka praca jest otuchą dla mnie, że można, że warto i, że inaczej nie można. Właśnie należy wierzyć, nie ustawać i nie poddawać się ale walczyć o swoje życie zawsze.. .

Panie Jakubie, trzymam kciuki za Pana!!!

niedziela, 3 czerwca 2012

Wiara i niewiara - która postawa ma pewniejsze przesłanki.

Czy Bóg, stwórca nieba i ziemi istnieje naprawdę, czy tylko jest to przedmiot wiary?

Czy człowiek ma duszę czy jej nie ma.. , Czy istnieje życie do którego “bramą” jest grób.. ?

Sporów pewnie było wiele i on elektryzuje ludzi czy jest czy nie ma.. .

Jeśli się wsłuchać w argumenty jednej i drugiej strony, i ich wagi można powiedzieć z całą pewnością, że:
Jeśli Ktoś twierdzi, że Boga nie ma, przedstawia jedynie swoje “zdaje mi się”, bo cóż może powiedzieć więcej poza odczuciem. Nie potrafi tego ani udowodnić ani potwierdzić. Komunikuje tylko swoje “zdaje mi się”.

Jednak zasadniczy problem argumentów jakich użyć może osoba wierząca i niewierząca jest jeden.
Wierzący mogą powołać się na świadków. Może się powołać na Jezusa z Nazaretu. Potwierdzonego historycznie oraz potwierdzonego zeznaniem świadków. Mogą przywoływać kolejnych świadków: mistyków, świętych a także ludzi którzy doświadczyli fizycznie Jego obecności.

Niewierzący mogą jedynie przedstawić przekonanie którego podstawą jest wrażenie albo wydawanie się.. .
Kwestia więc wiary nie jest taka skomplikowana. Problem tkwi tylko w tym, na ile człowiek chce i szuka autentycznie Boga, a na ile jest wewnętrznie zamknięty na Niego.

Można nie chcieć Go szukać, można w ogóle się Nim nie zajmować i nie zawracać sobie głowy Nim, bo życie na ziemi dostarcza wielu rzeczy do zajęcia się.. .

Jednak problem wewnętrznego rostrzygnięcia tego, czy dla mnie On istnieje czy nie, to kwestia podstawowa. A to dlatego, że problem Boga i mojej relacji do niego to ów problem który określa tożsamość człowieka w najgłębszym tego słowa znaczeniu i wymiarze.

Człowiek który wierzy wie dokąd zmierza, wie gdzie jest dziś i wie gdzie będzie jutro.. . Jest jak pielgrzym.
Niewierzący żyje chwilą obecną. Nie wie gdzie będzie jutro. Jest jak osoba “bezdomna” duchowo, gdyż jest ona jak okręt rzucony na morze, który nie wie w jakim porcie zakończy swoje żeglowanie, krąży po morzu jak zagubiony okręt.

Pytanie o tożsamość jest pytaniem o rzeczy ostateczne. Pytaniem podstawowym z jednego powodu. Inna szansa życia na ziemi już się nie wydarzy. Nie będzie powtórki więc jego jakość ma daleko idące konsekwencje.

Odpowiedź na to pytanie jest potwierdzeniem tego kim jestem:

- czy jestem faktycznie Osobą, a więc chcianą, przewidzianą i powołaną do życia.

- czy jestem jedynie wybrykiem natury, który pojawił się przypadkiem na ziemi jako zbieg okoliczności. Bez przyczyny, bez celu i bez głębszej tożsamości poza egzystowaniem kilkudziesięcioletnim na tej a nie innej planecie.

Osoba – ktoś kto JEST, pomimo śmierci ciała.

Powołana – powołana do życia przez Osobę, nie przypadkiem ale celowo – a więc z racjonalną perspektywą życia, przewidziana i oczekiwana, przeznaczona do wieczności, kochana nawet wtedy gdyby wszyscy ludzie na ziemi jej nie kochali.. .

Powołanie i przeznaczenie człowieka do wieczności zostało tak cudownie określone, że człowiek sam, swoim życiem na ziemi – poprzez wybory, pragnienia i czyny – nie tylko wpływa na jakość swojego życia na ziemi. Ale wpływa tym samym na jakość swojego życia po skończeniu ziemskiej wędrówki.
Od tego gdzie jestem dziś, zależy to, gdzie będę jutro. Tak jak w sporcie. Od tego jak się rozwijam dziś, zależy to gdzie będę jutro.. .

Dla osoby świadomej powołania, życie nie jest błąkaniem się, po morzu życia ale jest drogą KU przystani do której zaprosił człowieka Stwórca już, zanim powstał wszechświat.

Powie ktoś, że zmyślam albo mi się przyśniło.

Nie! Nie zmyślam, mam na to świadka – Jezusa z Nazaretu.

Można wierzyć lub nie wierzyć. Można wzruszyć ramionami i żyć po swojemu. Oczywiście, że tak. Bo Stwórca jedynie zaprasza. A z zaproszenia można zrezygnować, wzgardzić, nie znaleźć na jego przeczytanie nawet czasu, można określić inaczej swoje ambicje i plany.

Można. Ale należy sobie zdać sprawę, że życie które otrzymałem nie zostało wymyślone przeze mnie. Niezależnie od tego co o nim myślę, to pojawiłem się na świecie nie z własnej woli. A więc otrzymałem szansę. Warto szanse wykorzystać a nie je zaprzepaścić.. . Pierwszy człowiek również nie pojawił się z własnej woli.

Warto więc ufać Stwórcy a nie sobie. Bo garnek nie jest mądrzejszy od garncarza, a syn/córka nie jest bardziej doświadczony/a od Ojca/Matki. Zaś Ten od którego wyszedł syn/córka – mam na myśli pierwszego człowieka – nie jest w stanie powiedzieć, że stworzył siebie sam i własnym siłom zawdzięcza swoje życie na ziemi i swoją tożsamość.

Wszystko zostało dane “spoza nas”. A więc tożsamość również jest nadana spoza nas. Sęk w tym, że można ją przyjąć i potwierdzić a można nią wzgardzić.. .

To właśnie jest problem wyboru wiary lub niewiary. Bo wiara i niewiara to świadome wybory dwóch rzeczywistości, mające głębokie konsekwencje nie tylko dla jakości na ziemi ale i w wieczności.

Kim jestem, kto mnie wymyślił i dokąd zmierzam? Wszystko w moich rękach.. .